Karnawał karnawałem, bąbelki bąbelkami, ale czasem jednak warto odpocząć do fiesty i zjeść prosty obiad, a do niego wychylić kieliszek równie prostego, choć niekoniecznie prostackiego wina. Na przykład Pot de Vin, merlota z prowadzonej od sześciu pokoleń ekologicznej winiarni Château Guilhem, położonej nieopadal Carcassone w Langwedocji. Tę butelkę, której „prowincjonalny” kształt i w sumie wybaczalny brak rocznika na etykiecie jasno komunikują nam, że mamy do czynienia z winem, do którego warto podejść w niezobowiązującyc sposób. Znajdziecie je w warszawskiej La Vinotheque.
Koniecznie pozwólcie temu winu odetchnąć w dekanterze albo choćby w kieliszku. Wiejskie nuty spod znaku spoconego konia i kompotu z wiśni i truskawek po niedługim czasie ustępują świeżym aromatom czerwonych owoców i nieco „obiadowym” niuansie czerwonej papryki, który ja osobiście bardzo lubię. W ustach wino jest smakowicie owocowe, soczyste i świeże dzięki bardzo dobrej kwasowości i przyjemnemu słonawemu finiszowi. Alkohol nie wyrywa się przed szereg, nie jest go zresztą tak dużo, bo akuratne 13%. Wszystkie te ceny rekompensują niezbyt dużą ilość tanin i ogólnie szczupłe ciało, ale po co komu potężne wino do nieskomplikowanych potraw? Jeżeli planujecie na obiad makaron, risotto, pizzę czy potrawę z drobiu – śmiało mogę Wam polecić tę butelkę.
W cenie 33 zł wino zasługuje na mocną czwórkę.
Oczy: rubinowe, przejrzyste
Nos: spocony koń, kompot wiśniowo-truskawkowy, wiśnie, truskawki, porzeczki, czerwona papryka
Usta: czerwona śliwka, dobra kwasowość, umiarkowane taniny, słonawe
Ogólna ocena: 4/7
Zastanawiam się, czy chciałbym wyczuć w winie spoconego konia ;)
PolubieniePolubienie
Aromat nie tak rzadki, który albo ulatuje, albo zmienia się w bardziej szlachetne nuty. Słowem – nie ma się czego bać :)
PolubieniePolubienie