Miara 5 puttonów często powoduje szybsze bicie serca wśród winnych entuzjastów. A jeżeli opatrzony takich wskaźnikiem tokaj kosztuje w Polsce niespełna 6 dych, takie butelki powinny szybko zniknąć z półek. Na przykład tych w Lidlu, który je nam aktualnie serwuje. No właśnie, czy na pewno każdy winopijca poleci jak w ogień za półlitrową butelką tego, chciałoby się powiedzieć, luksusowego wina, kosztującego jedyne 59,90 złotych? I to jeszcze od Dereszli? Sprawdźmy.
Bladozłoty słodziak pachnie całkiem bogato, bo najpierw tańczy nam w nosie mieszanka suszonych moreli, pomarańczy, jabłek i gruszek, nawet coś w rodzaju dżemu z renklod. Potem miód i przyjemna herbaciana nuta. Chciałoby się wywąchać klasyczny i dość oczywisty w przypadku wina tego rodzaju botrytis, ale niestety, nie tu. W ustach mamy bardzo dobrą równowagę między rozlewającą się leniwie słodyczą a przywracającą ją do pionu cytrusową kwasowością. Mimo to subtelność i dość filigranowe ciało mocno rozczarowuje. Ktoś nazwie to finezją i elegancją, ja z kolei uważam, że winu brakuje ciała.
Jak na 5-puttonowego tokaja aszú to wino ma ekspresję dość zachowawczą. Nie jest tak intensywne, jak potrafią być dobre i bardzo dobre egzemplarze win tego typu. No i nie zagryzajcie tego tokaja żadnym serem pleśniowym, choć często możemy spotkać się z taką rekomendacją. Ja spróbowałam go z gorgonzolą i okazało się, że delikatna paleta smaków w winie gdzieś uleciała, z drugiej strony słodycz tokaja zupełnie wyzerowała intensywność sera. Spróbujcie sparować go z szarlotką, makowcem lub crème brûlée – takie połączenia będą dużo bardziej udane.
Wino otrzymałam do degustacji od importera – dziękuję!
Oczy: jasnozłote
Nos: suszone morele, pomarańcze, jabłka i gruszki, dżem z renklod, miód, herbata
Usta: słodycz, wysoka kwasowość, cytrusy, miód, herbata
Ogólna ocena: 4/7