Przez cały jeden wpis o czerwonym nie-czeskim winie pozwoliłam Czytelnikom trochę odpocząć od tematu Moraw. Ale nie na długo. Tę butelkę ustrzeliłam podczas przechadzki po Brnie w jednym z niewielu otwartych już sklepów winiarskich. Warto powtórzyć – kiedy odwiedzicie to miasto, nie radzę podejmować poszukiwań win przed 14-tą. No, chyba, że macie zamiar je kupić w markecie.
Był pinot noir, no to teraz będzie pinot blanc, czyli rulandské bílé. Wyprodukowała je rodzinna winnica Jedlička & Novák w podregionie Velkopavlovická, w okolicy Bořetic – jednej z czołowych winiarskich miejscowości tego podregionu. Znajduje się nieco na północy, a więc uprawia się tam głównie białe odmiany. Nadal ciepły klimat, warunki glebowe i zapewne też późny zbiór dojrzałych bobuli sprawił, że degustując w ciemno bardziej skłoniłabym się do nazwania to wino półwytrawnym, a nawet półsłodkim. Daleko mu jednak było do ulepka, czy landryny.
Otóż, już aromaty tego złotego pinota przywodziły na myśl skojarzenia z szarlotką: wyraźnie dało się wyczuć intensywne jabłka, miód i przyprawy korzenne. Jednocześnie lekkości tym nutom nadawał melon i cytrusy. Jak to w Velkopavlovickiej, białe wina są przede wszystkim aromatyczne. Temu egzemplarzowi nie zabrakło również ciała – jak w tytule, mogłabym powiedzieć, że piłam ciekłą szarlotkę. Wino smakowało mi pewnie dlatego, że drink z Żubrówki i soku jabłkowego to jeden z moich ulubionych nie-winnych trunków.
Wracając do omawianego rulandskégo, przypomniał mi te średnio wytrawne tokaje, które piłam w piwnicy w Tokaju właśnie. W porównaniu z nimi zabrakło mu jednak finiszu, co zmusza mnie do dania mu mocnej czwóreczki. Szkoda, że za 20-parę złotych wzięłam tylko jedną butelkę – zarówno do pieczonego drobiu czy cielęciny, jak i świątecznych deserów sprawdziłby się bardzo przyjemnie.
Oczy: złote
Nos: jabłka, miód, przyprawy korzenne, melon, cytrusy
Usta: jabłka, miód, przyprawy korzenne, dobra kwasowość, krótki finisz
Ogólna ocena: 4/5