Brak rocznika na etykiecie zawsze konsternuje, ale potrzebowałam NATYCHMIAST lekkiego, białego wina do makaronu w takimż sosie. Kupiłam więc to Chardonnay w sklepiku obok mnie, specjalizującym się w litewskich delikatesach, ale mającym też niewielką ofertę win z różnych stron świata. Na temat winnicy S. Osvaldo nie wiedziałam absolutnie nic, nie czytałam wtedy też jeszcze o Wenecji jako regionie winiarskim, dlatego ryzyko było duże, szczególnie w przypadku wina za 23 zł ze sklepu półspecjalistycznego.

Porządnie schłodzone, w kieliszku pokazało małe bąbelki. Bladożółty kolor zdradzał młodość i świeżość. I faktycznie, czuć było delikatne cytrusy i, zapowiadany na doklejonej polskiej etykiecie, leciutki chlebowy aromacik. Przebijał co prawda alkohol, ale być może piliśmy je zbyt zimne, bo dość krótko po wyjęciu z lodówki.
W smaku znów cytrusy i solidna mineralność – te osiadające na ściance kieliszka bąbelki dały o sobie znać. Kwasowość na dobrym poziomie, a na końcu jabłkowy posmak. Wszystko w porządku, tylko jak na mój gust – nawet przy 11,5% – alkohol był zbyt mocno wyczuwalny. Ale znów, być może to wina zbyt niskiej temperatury, którą z braku termometra ustaliłam „na oko”. A może i nie? W każdym razie, jeśli będziecie rozważać zakup tego wina, to spodziewajcie się prostego, delikatnego trunku, nie narzucającego się ze swoją owocowością. Co prawda nie jest w moim guście ze względu na ogólną cherlawość, ale w roli popitki do warzywno-makaronowych potraw w białych sosach będzie zadowalające.
Oczy: bladożółte, bąbelkowe
Nos: delikatne, chleb, cytrusy, alkohol
Usta: cytrusy, mineralne, jabłka, alkohol
Ogólna ocena: 3/5