Upolowałam to wino z RPA, ponieważ etykieta od razu mi się spodobała. Spodobała się zapewne wielu innym bywalcom mojej najbliższej Biedronki, ponieważ chwyciłam ostatnią butelkę na półce. A jeżeli to shiraz, to już w ogóle musiałam spróbować. A jeżeli za 14,99 to już naprawdę grzech było nie wziąć.
Po odkorkowaniu od razu w powietrze wzbił się intensywny, kuszący owocowy zapach. W kieliszku – zgodnie z trywialnym „charakteryzuje się czerwonym kolorem” na etykiecie – zaiste, przejrzysta, piękna czerwień i wolno spływające łzy, potwierdzające aż 14% alkoholu. Z kolei aromaty rozwinęły się do wyraźnych słodkich wiśni, malin i jagód, którym towarzyszyła jakaś taka…zwierzęcość. Bardzo zmysłowa i zachęcająca do wzięcia łyka. Natomiast śliwki, anonsowane na etykiecie, w zasadzie słabe. Do tego zielony pieprz, warzywa i może lukrecja? Takie bogactwo doznań w miarę przykrywało nie dający się nie zauważyć alkohol.

Co do smaku – od razu dała się we znaki pikantność oraz znów wiśnie i maliny. Do tego wyraźne taniny i garbniki, czyli młody shiraz w pełnej krasie – zupełnie jak rozjuszony Zulus, broniący ostatnich skrawków swojej ziemi przed białymi osadnikami. Finisz przyjemny, wiśniowy. Zantsi faktycznie doskonale współgrałoby z fajnie przyprawionym jedzeniem – według etykiety oprócz mięsa i makaronów nawet do sera by się nadawał. Początkowo piłam to wino solo, ale szybko przekonałam się, że potrzebuje małego stłumienia, a więc zagryzłam je salami, którą dostałam z Węgier – taką czystą, bez papryki – i było już znacznie przyjemniej: wrócił owoc, ukrył się alkohol, garbniki podkręciły całość. A więc Zantsi zdecydowanie potrzebuje czegoś tłustego do towarzystwa.
Podsumowując – do uczty jak najbardziej polecam, szczególnie w takiej cenie. Co prawda mamy tu do czynienia z dużą rozbieżnością zapowiedzi doznań a stanem faktycznym – przynajmniej w moim odczuciu. Jednak akurat tutuaj wyszła ona na plus.
Oczy: czerwone, przejrzyste, wolno spływające łzy
Nos: przyjemny, słodkie czerwone owoce, zwierzęcość, zmysłowość, zielony pieprz, lukrecja, warzywa
Usta: pikantne, grabnikowe i dosyć taniczne, alkoholowe, dojrzałe czerwone owoce, wiśniowy finisz
Ogólna ocena: 4/5
Raport z dnia następnego: wino jest równie smaczne i delikatniejsze – warto je leciutko schłodzić.
PolubieniePolubienie
Z kolei dnia następnego znajomi wyczuli całkiem przyjemny zapach…postnej, gotowanej kapusty!
PolubieniePolubienie
Daty komentarzy wprowadzają zamieszanie . Logiczne jest raczej podawanie w kolejności ( DZIEŃ/ MIESIĄC / ROK )!!!
PolubieniePolubienie
OK, zmienię format, dzięki za sygnał!
PolubieniePolubienie